Głęboko wierzę, że pochodzimy z jednego Źródła i że my sami też jesteśmy tym Źródłem, ale gdzieś w dzieciństwie zatracamy z Nim kontakt i nie czujemy tego połączenia. Dlatego właśnie przez całe niemal życie dokucza nam to samo uczucie niepokoju, znak zapytania, którego nie od razu stajemy się świadomi, czyli: Jak poczuć się jednym ze wszystkim? Jak na nowo stać się całością?

Po wielu latach przyglądania się z każdej możliwej strony tematowi, jakim jest samotność, w końcu wyciągnęłam zadowalające wnioski – na swój sposób znalazłam inspirację, a dzięki niej zyskałam przesłanie. Wszyscy bowiem szukamy piękna i spełnienia w doświadczeniach. Chcemy się podobać, chcemy być kochani. Zdarza nam się poczuć czyjąś miłość i zobaczyć zachwyt w czyiś oczach. To niewątpliwie piękne momenty, które jednak trwają zaledwie przez chwilę. Po fali uniesień znów stajemy się samotni, obcujemy tylko sami ze sobą. Powracamy do swoich wątpliwości, kompleksów i z poczucia oddzielenia. Nikt już nie patrzy na nas z zachwytem, nie pragnie naszej bliskości. Czas umyka nieubłaganie.

Rodzą się pytania:

Czy przestaliśmy być wspaniali?

Czy coś się w nas zmieniło?

I tu spójrzmy przez chwilę – obiektywnie – na dualizm świata, w którym żyjemy. Dzień – noc, radość – smutek, wolność – niewola, białe – czarne, kobiecość – męskość, lewo – prawo, dobro – zło, początek – koniec, itd., itp. Wymieniać by można w nieskończoność.

Oceną zajmuje się nasza lewa półkula mózgu, zapisuje i koduje określone reguły tworząc naszą wewnętrzną encyklopedię. Bez wyćwiczenia tej drugiej – prawej półkuli, która poprzez proces wychowania i określania wszystkiego słowami zostaje „uśpiona” – nigdy nie będziemy w stanie poczuć pełni. Dlatego medytacja, taniec, śpiew oraz innego rodzaju techniki postrzegane są jako praca nad uwolnieniem własnego odczuwania, części nas samych niezbędnej, by móc wejść na nowo w przestrzeń wykraczającą poza racjonalne myślenie, gdzie niczym dzieci – dzięki swobodzie i radości, w tzw. „przepływie”, czyli w intensywnym doświadczaniu chwili i zabawie w poznawanie świata wszystkimi ZMYSŁAMI – możemy znów w pełni cieszyć się życiem.

To właśnie zmysły dają nam dostęp do „tu i teraz” – do tych darów, jakimi jest nasze własne ciało oraz cały otaczający nas „realny” świat; a także możliwość tworzenia nowych, swoich własnych „światów” – najczęściej w akcie tworzenia. Bo kiedy odczuwamy zmysłami – wchodzimy w kontakt z rzeczywistością przy ich użyciu – przestajemy pracować głową, która nazywa i więzi wszystko w twardych ramach, przez co oddziela nas od wszystkiego. Stajemy się jednością z tym, czego właśnie doświadczamy.

Od lat obserwuję dzieci. Uwielbiam ich energię. To czyste istoty, które są otwarte i ciekawe wszystkiego. Wydaje się, że nie mają granic. Badają wszystko same. Są nieprawdopodobnie wrażliwe i świadome. Zatrzymują się tam, gdzie im się podoba, a jak nie mają „frajdy” – szukają dalej. Mój już dziesięcioletni syn do dziś ciągle mnie pyta: „Pobawimy się?”.

No właśnie…


A czy my – dorośli – pozwalamy sobie na zabawę?
Czy sami szukamy rozkoszy i uniesienia w codzienności?
Czy może czekamy, aż ktoś przyjdzie i nam podaruje coś wyjątkowego?

Otóż… moim mili – jestem za tym, by samodzielnie „robić sobie dobrze”. Nie czekać, aż zjawi się książę na białym rumaku lub jakaś czarowna królewna (zgodnie z upodobaniami). Bez cudzej pomocy możemy serwować sobie przyjemne doświadczenia – bo istnieje ich cała masa – wystarczy się dobrze rozejrzeć i otworzyć swoje zmysły, przy użyciu których można nieustannie chłonąć świat i się nim zachwycać. Ta możliwość istnieje, ale wybór należy tylko do nas, bo tak już jest, że nikt nikogo nie może zmusić do odczuwania radości i przyjemności.

Dziś w ramach otwierania się na „tu i teraz” chciałabym podzielić się z Wami czymś jeszcze:

Jest taki genialny wykład na TEDzie, którego autorka w osobistym życiu miała możliwość doświadczania stanu NIRVANY. Jill Bolte Taylor, 37-letnia specjalistka od anatomii mózgu, absolwentka Harvardu, przeżyła rozległy wylew krwi do lewej półkuli mózgu. Rankiem 10 grudnia 1996 roku w zaledwie 4 godziny utraciła zdolność chodzenia, mówienia, czytania i pisania; straciła też pamięć. Dzięki ogromnej wiedzy, była w stanie nie tylko obserwować, lecz również analizować zmiany zachodzące we własnym mózgu. Kolejnych 8 lat zajął jej pełny powrót do zdrowia. Przez cały ten czas Jill patrzyła na otaczający ją świat głównie z perspektywy kreowanej przez sprawną – prawą – półkulę mózgu, co całkowicie zmieniło jej postrzeganie rzeczywistości.

https://www.ted.com/…/jill_bolte_taylor_s_powerful_stroke_o…

(film można oglądać z polskimi napisami)

My wszyscy mamy takie możliwości – i nie mam na myśli wylewu, ale doświadczanie bycia energią i jednością ze wszystkim. Nie musimy podobnie do Jill Bolte Taylor wylądować w szpitalu. Wystarczy, że wyciszymy myśli, otworzymy zmysły – wtedy uda nam się wyjść poza ramy stworzonej przez lewą półkulę sztywnej rzeczywistości. Właśnie ta wolność, to uczucie łączy nas ze światem na nowo. Warto docenić istniejącą możliwość spożytkowania mocy własnego mózgu; uznać za fakt istnienie prawej półkuli i zacząć z niej świadomie korzystać.
Zapraszam do powrotu do dzieciństwa i czerpania radości z życia 🙂