Kilka dni temu przeglądałam dyski z fotografiami i znalazłam to zdjęcie z Mateuszkiem.

Wyspa Wielkanocna.

Mateo miał 2,5 roku i, jak widać, już wtedy uprawialiśmy tzw. „world schooling”, czyli edukację światową.

Długie lata uczyliśmy się w drodze, nawet gdy dopadł nas obowiązek szkolny, a to za sprawą „Libratusa” (internetowej szkoły dla emigrantów) szczęśliwie mogliśmy podróżować przez kolejne 3 lata.

Przy okazji tego zdjęcia przypomniałam sobie swoje bardzo nietypowe macierzyństwo.

W zaawansowanej ciąży przez 2 miesiące jeździłam z Edim po Indonezji.
Robiłam zdjęcia, wspinałam się na wulkany, pływałam na rafach koralowych i „tańczyłam” z żółwiem w oceanie, brałam udział w bardzo ciekawych ceremoniach (pogrzeby, wesela, wypędzanie duchów, etc.) i nawet poznałam króla Bali. Nie tak dawno dotarło do mnie, że Mateo też go poznał i że zdjęcia już wtedy ze mną robił, a ten żółw to zapewne bardziej z nim tańczył, niż ze mną…

Żeby nie było, że na ciąży się skończyło – chłopak mając 7 miesięcy uczył się stać… w Tajlandii.

Jak skończył 2 lata, to ruszył z rodzicami w półroczną podróż dookoła świata i każde miejsce, gdzie były rozpakowane nasze plecaki nazywał „domem” (w Australii, Ameryce Północnej i Południowej).

Nie będę tu wymieniać wszystkich wyjazdów, bo odkąd Mateo jest na świecie – był ze mną prawie w każdej mojej podróży. Nie wzięłam go tylko na muzyczne działania m.in. do Bobbiego mcFerrina i na Kubę, kiedy nagrywałam płytę (Mariposa „Efekt Motyla”).

Nie raz mnie pytano, o to jak się z dzieckiem jeździ.

Muszę przyznać, że zdecydowanie inaczej niż bez… 

Ale według mnie macierzyństwo samo w sobie jest swego rodzaju podróżą. Dziecko intensywnie się rozwija i ciągle daje rodzicom nowe wyzwania.
Więc po co siedzieć w domu?
Młody człowiek i tak bierze to, co mu dajemy. Byle był zaopiekowany. Nie ocenia, że przejazd za długi, czy jedzenie zbyt dziwne. Próbuje wszystkiego i dopiero kiedy zdobędzie swoje własne doświadczenia, to może różne rzeczy do siebie przyrównać.

Czasem zazdroszczę Mateuszkowi…

Za miesiąc kończy 11 lat i już 2 razy był na Burning Manie. Odwiedził prawie 50 państw. Poza tym – dopiero drugi rok chodzi do szkoły, a jak wszyscy dobrze wiemy – znów nie chodzi i uczy się w domu.
Wychowany poza systemem – elastyczny, otwarty, wolny.
Sam zapuścił sobie włosy, gdy miał 5 lat 

I pomyśleć tylko, że KIEDYŚ WSZYSCY BYLIŚMY NOMADAMI… Dzieci chowały się w drodze… Ludzie byli przyzwyczajeni do ciągłych zmian – do życia w niepewności, ale też do przygód. Bo tak naprawdę, jak się spojrzy w przeszłość, to przekraczanie ograniczeń, a także niespodziewane przygody „robią całą robotę” – to dzięki nim coś się w naszym życiu wydarza 

Kochani, z powodu tego, co się teraz dzieje – raczej nie będzie już stałości i pewności w naszej świadomości…

Życzę nam, by wkrótce otworzyły się dla nas granice i byśmy znów zaczęli szukać przygód, bo tak naprawdę JEDYNĄ STAŁĄ RZECZĄ W ŻYCIU JEST ZMIANA.