Od dziecka miałam to szczęście, że wokół było zawsze dużo ludzi. Wyż demograficzny sprawił, że w moim bloku w prawie każdej rodzinie było dwoje dzieci mniej więcej w moim wieku. Zabawek niewiele, ale za to niezliczone głupie pomysły i wyczynowe podejście do aktywności, które na bierząco wymyślaliśmy.
Od rana do nocy nie tylko ganialiśmy w każdą możliwą stronę, ale też uczyliśmy się kreatywności, odwagi, rywalizacji, jak również tolerancji i pracy zespołowej, oraz wolności i stawiania granic.
Nie czułam się samotna, choć nie miałam bliskich przyjaciół. Bawiłam się ze wszystkimi, którzy akurat byli dostępni.
Pamiętając tamte czasy przyglądam się obecnym i widzę, że sami sobie robimy krzywdę. Nasz świat staje się coraz bardziej wirtualny i życia uczymy się głównie z mediów, które sprzedają nam wszystko, co tylko chcą…
Odcięliśmy się od zmysłów, które dają nam możliwość wglądu w realną rzeczywistość i odczuwania, czy się nam ona podoba.
Może więc warto wrócić do zmysłów?
🙂
Na nowo „nauczyć się” ciała, by czuć jak się ono ma w realnej rzeczywistości.
Obserwacja doznań może się zacząć od najprostszych rzeczy.
Zobacz, jak oddychasz.
Czy pozwalasz sobie na oddech spokojny, regularny, głęboki?
Jeśli tak jest – Twoje ciało jest zrelaksowane i otwarte na kontakt ze światem – odbiór i ocenę bodźców.
Prawidłowy oddech kierujemy do brzucha – do naszego centrum (to „hara” – przestrzeń sacrum, która znajduje się pod pępkiem) i pozwalamy, by się rozprzestrzeniał po całym ciele. Ważny jest nie tylko wdech, ale także wydech – do samego końca 😉
Jeśli czujesz mrowienie w kończynach, lub zawroty głowy to dlatego, że wcześniej Twój oddech nie był prawidłowy.
Daj sobie czas na naukę – to może chwilę zająć.
Kolejny krok do świadomego doświadczania to robienie sobie „zmysłowych podróży”. Wystarczy kilka minut zanurzenia się w jakimkolwiek ze zmysłów, by „wyjść z głowy” – czyli przestać krążyć wokół koncepcji, czym jest otaczający nas świat (co dobre, co niedobre, etc), by w końcu z tym światem się spotkać i samodzielnie poczuć, co on nam w danej chwili daje.
Praktykując taki rodzaj obecności ZAWSZE WIESZ.
Jeśli odczuwasz lekkość i przestrzeń w okolicy serca to znak, że jesteś „w domu” – czego Ci życzę z całego serca ❤
Dzisiejsze Post Scriptum znajduje się w jednym z moich utworów – „Nadmiar” z nagranej na Kubie płyty Mariposa „Efekt Motyla”.