Nigdy w życiu nie pragnęłam stałości… W zamian ceniłam sobie odkrywanie nowego, czyli naukę i przygodę.

Dzisiaj mogę mówić o tym, czym jest życie, w którym nie ma przywiązania do pragnień, marzeń i planów – choć miałam ich w życiu całe mnóstwo… Fantazjowałam i ciągle fantazjuję (m.in. jakieś pięć razy miałam jechać do Wenezueli, by odkrywać dziewicze tereny Tepui) i dzięki temu zauważyłam, że nigdy nie wiadomo, które plany się zrealizują (oczywiście we wspomnianej Wenezueli dotąd nie byłam, co bynajmniej nie znaczy, że nie będę i co dla mnie bardzo ważne – nie żałuję długich godzin spędzonych na snuciu marzeń i planowaniu tych wypraw… naprawdę fajnie było  )

Choć moje życie zawsze pełne było niepewności, to mimo to obfitowało w wyjątkowe sytuacje, ponieważ szłam za głosem serca i na bieżąco rozglądałam się uważnie, by wyłapywać z życia okazje – tak jak dziecko, które daje się prowadzić swej ciekawości i instynktowi.

Kilka dni temu, w „lany poniedziałek:, rozmawiałam z bliskim mi człowiekiem, o tym, co ze swoich nietypowych doświadczeń mogę dać teraz światu. Mówiliśmy o tak zwanym „efekcie motyla” – czyli o tym, że małe działania mogą prowadzić do dużych zmian. I że tak naprawdę, by zacząć żyć po swojemu, to najlepiej zacząć od małych działań, bo tym drobnym zmianom mózg się nie opiera – łatwiej go w ten sposób przekonać do nowej wersji rzeczywistości, czyli po prostu zmanipulować.

Tuż po naszym spotkaniu miała miejsce taka oto piękna sytuacja (wg mnie na potwierdzenie słuszności kierunku moich działań):

Kiedy wsiadałam do Ubera, to kierowca mnie zapytał:

„Jak pani sobie radzi w obecnej sytuacji?”

Choć zaskoczona, to zupełnie szczerze odpowiedziałam, że bardzo dobrze, ponieważ żyjąc tak, jak żyję przez praktycznie całe swoje życie – muszę się zawsze do czegoś dopasowywać i przez to bez końca odkrywam:

Co w danej chwili jest do możliwe:
– do zrobienia?
– do przeżycia?
– do zrozumienia?

I dziś naprawdę uczciwie mogę Wam powiedzieć, że mam swoje sprawdzone „patenty” na to, by nie tracić głowy, kiedy wszystko się wali i że mam sposoby na to, by usłyszeć swój wewnętrzny głos – który wg mnie jest niezbędny, by podejmować korzystne dla siebie decyzje.
Intuicyjnie korzystam z nich od ponad 30 lat – tak więc mam wieloletnie doświadczenie i nie zawaham się go użyć – czyli podzielić się nim z Wami, bo a nuż komuś to się do czegoś przyda?

W podróżach (czyli z dala od codziennych wygód) odkryłam, że moje realne potrzeby są minimalne – wystarcza mi bardzo proste jedzenie i bezpieczne miejsce do spania.

Wiele razy zdarzyło mi się być bez pieniędzy i właśnie wtedy zaczynały się nieprawdopodobnie ciekawe przygody (m.in. zamieszkałam u Tajskiej Rodziny Królewskiej – o czym Wam opowiem przy najbliższej okazji, bo to naprawdę ciekawa historia).

Zauważyłam natomiast, że to, co jest podstawą pięknego i pełnego życia, to bycie w relacjach „karmiących” – takich, które inspirują, poszerzają świadomość, oraz możliwości.

Czuję, że każda relacja, każde działanie, każda życiowa decyzja może mnie wspierać, „poszerzać” i czynić szczęśliwą – wtedy, gdy jest świadomym wyborem, a nie działam z „auto-pilota” (bo „tak wypada”, bo „się zobowiązałam”, bo „to bezpieczne”…)

Tak więc – kiedy dziś – z tym moim wieloletnim niestabilnym doświadczeniem życiowym (podróże, twórczość, show-biznes, coaching) patrzę na to, co się dzieje z całym światem i z każdą osobą, która przyzwyczaiła się do czegoś i to teraz traci – to wiem, że na Ziemi jest alternatywny świat równoległy, w którym zmiana jest normą i uwierzcie mi – ten świat jest pełen wszystkiego (przynajmniej dla mnie zawsze taki był).

Choć większość z nas siedzi teraz w domach (przybita i wybita ze swojego naturalnego rytmu i świata), to w końcu spotyka się ze sobą – bo teraz mamy czas na zadawanie sobie najważniejszych pytań: o swoje szczęście, o przyszłość, o cel.

I dziś wyraźnie widzimy, że istnieje tylko „tu i teraz”.

Przyszłości na swój nie ma – jest iluzją… nie wiadomo jaką i kiedy znów zaistnieje…

Przeszłość? Odeszła bezpowrotnie – do niej wrócić się nie da…

To, co mamy to na pewno „tu i teraz” – czyli życie w obecności, w kontakcie, w uważności.

I wiecie, co myślę?

TO MOŻE BYĆ DLA NAS SKOK KWANTOWY.

Jeśli tylko sobie pozwolimy na powrót do jakości, które mieliśmy naturalnie jako dzieci. Powrót do TERAZ – jeśli zaczniemy na nowo odkrywać otaczający nas świat, wchodzić w kontakt z nim i na bieżąco weryfikować – co nas wzbogaca o nowe, interesujące doświadczenia i sprawia nam przyjemność, a co jest pozbawione sensu i energii – TERAZ – mamy dla siebie całe TERAZ.

PS
Już wcześniej chciałam się z Wami podzielić tym, co wiem i nagrywać filmiki.
Ale miałam opór przed nagraniami…
Nie chciałam zadzierać nosa i pouczać…
Łatwiej mi było w kontakcie z realną osobą doradzić coś, co czuję, co może mieć w danej sytuacji sens, niż mówić do kamery – do osób, których nie znam i nie widzę…

Ale tak się porobiło, że teraz nie ma już czasu i miejsca na moje lęki i obawy…
Wiedzą trzeba się dzielić – więc produkcja w toku i po weekendzie powinny być pierwsze nagrania 

Proszę więc Was, Kochani, o wyrozumiałość – bo z pewnością będę „się mądrzyć”… 

 

Bierzcie, co dla Was cenne i pomocne, i niech ta zmiana świata przyniesie Wam samo dobro 

🎶🦋🎶