
Długo się wahałam, czy w ogóle o tym pisać, bo to jedna z moich najbardziej osobistych historii…
Trauma, którą miałam od dzieciństwa, ale po latach (może trzydziestu, a może nawet czterdziestu) udało mi się ją „przepracować”.
Otóż jako mała dziewczynka (mniej więcej 5-letnia) podsłuchałam rozmowę mojej mamy z pewną panią. Bawiłam się wtedy w pokoju, a one były w kuchni i za zamkniętymi drzwiami opowiadały sobie szeptem o…
Końcu świata…
Jeźdźcach Apokalipsy…
Trzech dni ciemność…
Sądzie Ostatecznym…
Przerażająca groza zagościła w moim świecie. Wiem, że wtedy zakończyło się moje beztroskie dzieciństwo i od tamtego momentu zawsze, gdy tylko było „dziwnie” – czekałam na ten potworny koniec:
Ciemność zapadająca nagle przed letnią burzą…
Zaćmienia słońca…
Stan wojenny…
Możliwe wojny nuklearne…
World Trade Centre…
Koniec kalendarza Majów…
Chem trails…
Dżizas!!!!!!!!!
Lęk był potworny, ale też była gotowość, że TO może wydarzyć się zaraz. I choć nie było to miłe, to wiem, że skoro tak wybrałam, to zapewne było to dla mnie „dobre”.
No i nie tak dawno – jakieś 5 lat temu – wydarzyła się „magiczna chwila”. Mogę ją również nazwać „aktem łaski”. W końcu udało mi się przenieść całą swoją uwagę na „TU i TERAZ”. Od tamtego momentu, kiedy słyszę, że zaraz będzie bardzo źle, bo… (lista przedstawianych mi racjonalnych argumentów jest naprawdę długa…), to JESTEM SPOKOJNA, bo WIEM, ŻE NICZEGO NIE WIEMY NA PEWNO.
(I mówię to z pełnym przekonaniem – jako osoba z mniej więcej czterdziestoletnim doświadczeniem oczekiwania na najgorsze )
Oczywiście – jeśli zechcemy, to prawdopodobnie możemy wspólnie wykreować każde nieszczęście, bo energia podąża za uwagą. Tak się stwarzają światy – jeśli dajemy czemuś energię, to dzięki nam to się w końcu wydarza.
Ale jeśli będziemy żyć w „tu i teraz” – z otwartą głową i sercem na ten jedyny moment – z szacunkiem dla siebie nawzajem i dla procesu, jakim jest życie i nasz duchowy rozwój – to wszystko będzie nam służyć i poszerzać naszą świadomość.
Jeśli zaczniemy zastanawiać się, co teraz możemy zrobić ze sobą najlepszego – to z chwili na chwilę będziemy znajdywać to, co nas napełnia energią i czyni ten świat lepszym miejscem 💜🧡💛💚💙
I choć „koniec” jest nieuchronny (według mnie to tylko koniec funkcjonowania w formie jaką obecnie przybraliśmy) – to jeszcze jesteśmy na tej wspaniałej planecie i wciąż możemy kochać, tańczyć, oddychać pełną piersią, śpiewać i podnosić wibracje.
Mili moi, z całego serca życzę Wam i sobie skupienia na cudach, których doświadczamy i zachwytu – bo naprawdę jest czym się zachwycać.
🎶🦋🎶