Mówi się, że marzenia się spełniają. Tak jest, ale wg mnie trzeba im pomóc – bo niestety samo się to raczej nie wydarzy.Pamiętacie komedię „Choć goni nas czas” („Bucket List”) – z udziałem Jacka Nicholsona i Morgana Freemana? Polecam wszystkim, bo to świetnie zagrana i wzruszająca opowieść, która mówi o rzeczach ważnych – o umieraniu i chęci spełnienia marzeń przed śmiercią. No właśnie – tu podkreślam – przed samą śmiercią… Bo w tym filmie nagle jeden z bohaterów, już śmiertelnie chory, uświadamia sobie, że dawniej miał marzenia i że to ostatnia szansa, by je zrealizować.„Choć goni nas czas” to właśnie pokazał – upór i zacięcie pewnego pana, który u kresu życia postanowił zacząć latać po świecie. Miał pieniądze, stać go było na wiele, swoje zasoby spożytkował więc na zrealizowanie własnych pragnień. Zdawał sobie sprawę z tego, że lada moment zrobi się już zbyt późno, by mógł osiągnąć cokolwiek innego. Choroba i starość stały się dla niego idealną motywacją, by wreszcie podjąć ryzyko, by zacząć cieszyć się życiem. Tamten pan napisał własny tytułowy „bucket list”, czyli listę marzeń, które pod wpływem impulsu postanowił zrealizować.Moi mili – choć pewnie większość z Was jest w kwiecie wieku, muszę Was zmartwić – z każdym dniem czasu mamy coraz mniej, m.in. na spełnianie marzeń. Dlatego zamiast wypatrywać emerytury, lub innych wyjątkowych okoliczności, na wzór panów Nicholsona i Freemana warto już dziś stworzyć listę własnych priorytetów i sukcesywnie zacząć je realizować, odhaczać kolejne punkty programu.Oczywiście skoro czytacie mój tekst, znaczy, że wciąż funkcjonujecie i jak najbardziej chce Wam się żyć. Pozostaje więc otwartym pewne pytanie: „Co jeszcze pozostało Wam do zrobienia? Jakie marzenia czekają, byście je spełnili?”Zachęcam Was do spisania na kartce własnych marzeń – takich, które za Wami „chodzą” od lat – i niech będzie ich dużo, nie ograniczajcie się. Możecie na liście zamieścić najbardziej „dziwne” lub „odjechane” rzeczy, bądź zjawiska. To lista do wglądu tylko dla Was. Popatrzcie sobie na nią – nie oceniajcie, ale poczujcie, czego najbardziej byłoby Wam żal, gdyby nie udało się tego wszystkiego zrealizować.Na mnie Hawaje i Nowa Zelandia ciągle czekają. Tak samo jak genialne książki i gitara akustyczna. Wiem, że jak się tylko „rozkręcę” – czeka mnie przygoda na lata. No właśnie!… Ale… niestety nic nie dzieje się bez przyczyny. Książki nie czytają się same, ani bilet się nie kupuje, do tego trzeba decyzji, organizacji i czasu, czyli koncentracji i samoświadomości, bo inaczej – sami wiecie – nagle zrobi się „no to już pozamiatane”, bo realizacja dawnych postanowień z wielu powodów – wiek lub zmęczenie – stanie się wręcz nieosiągalna. 🙂Dlatego jak już powołacie do życia własną listę i umieścicie na niej najważniejsze ze swoich marzeń, wyobraźcie sobie chwile, kiedy Wasze pragnienia zaczynają przechodzić z poziomu planów na poziom faktów dokonanych. Jakie doświadczenia dzięki temu uda Wam się zyskać? Ile to w Waszym życiu zmieni? Jak się w tym odnajdziecie? Analiza różnego rodzaju znaków zapytania zwykle dostraja nas do tego, co chcemy w przyszłości zrobić.Podkreślę tu, że ten etap jest ważny, owo dookreślenie pragnień, bo nasze marzenia bez samego aktu marzenia (czyli włożenia w nie energii radości, poczucia, że tam jesteśmy i jak wtedy się naprawdę czujemy) nie posiadają mocy. Są tylko „mrzonkami”, którym brak energii na realizację.Dlaczego?Bo by móc się gdzieś dostać – musimy chcieć, musimy poczuć, że warto. Tak więc ważnym etapem naszej przygody jest dookreślenie kierunku (przy użyciu naszego prawdziwie genialnego narzędzia – mózgu). Zadanie wrzucone przez każdego człowieka do jego własnego wewnętrznego komputera, czyli podświadomości, staje się dla jego szarych komórek prawdziwym wyzwaniem. Mózg zaczyna kombinować, obliczać, jak najlepiej byłoby zorganizować, jak wyłapać z zewnątrz odpowiednią dawkę niezbędnych informacji, które pomogą w realizacji obranego celu.Dlatego zamiast mówić „nie uda się, bo…”, zacznijcie Państwo korzystać z pytań, które mogą udzielić Wam odpowiedzi na wiele pytań; np.: „Jak to zrobić, żeby osiągnąć obrany cel? Co do tego jest potrzebne? Co się przyda, a o co nie warto się starać? Na co nie marnować czasu, a na czym warto się skupić?” itd. itp. Możecie też prosić, by proces ten zadział się jakby sam z siebie – bo to też jest możliwe. Wystarczy byście dookreślili własny cel i niczym motyla wypuścili z rąk pytanie lub prośbę, by Bóg lub świat, bądź Kosmos pomógł Wam to osiągnąć. Najważniejsze, aby się nie stresować i nie spinać niepotrzebnie, lecz zaufać własnej intuicji i potraktować to jako zabawę, niech marzeniom towarzyszy lekkość i radość.To tylko z pozoru może się wydawać infantylne, czy nawet nieco śmieszne, ale tak naprawdę tego rodzaju podejście do życia najszybciej otwiera drzwi prowadzące nas do nieograniczonej ilości możliwych rozwiązań, z których istnienia często nawet nie zdajemy sobie sprawy. Na swój sposób wszyscy jesteśmy wielowymiarowi. Nie od dziś wiadomo, że jednocześnie pracujemy na trzech poziomach – podświadomym, świadomym i ponad poznawczym, czyli w stanie tzw. nadświadomości. Dlatego rzucając w świat określone pytanie robimy to świadomie. Naszą myśl przechwytuje podświadomość, by już poza zakresem pola widzenia naszej świadomości zanieść wiadomość wyżej, do świata nadświadomości.Tak opisywany jest ten schemat w ramach psychoanalizy. Religia lubi ten proces opisywać nieco inaczej, przedstawiać jako np. wysyłanie pocztówek do nieba, które w naszym imieniu zanosi do Boga Anioł Stróż. Jakkolwiek jednak nie chciałoby się tego nazwać, skutek pozostaje ciągle taki sam i stanowią go nasze spełnione marzenia. Co prawda nie zawsze dokonuje się pełna dosłowność realizacji owych „pocztówek z życzeniami” wysyłanych do Boga, czyli dajmy na to marzymy o czerwonym wyścigowym Porsche, a zamiast tego zyskujemy okazję kupienia trzyletniego srebrnego Cayenne, ale za to w naprawdę dobrej cenie i w niemal idealnym stanie, dzięki czemu inne z naszych marzeń również stają się możliwe do zrealizowania. Dajmy na to plan zabrania licznej rodziny na wakacje nad ciepłe morze lub przewiezienie wielu rzeczy, które do wyścigówki by się nie zmieściły, na drugi koniec miasta.Na początku wystarczy chcieć. Potem znaleźć siłę by uczynić pierwszy krok. Reszta niczym domino zadzieje się już samoistnie. To tzw. prawo serii. Krok za krokiem cel staje się coraz bardziej realny. Zawsze warto o tym pamiętać. Mówi się, jeśli w naszym życiu zaskakujący splot wypadków ma miejsce kilka (co najmniej dwa) razy w stosunkowo małych odstępach czasu, staje się to zapowiedzią hossy, którą szkoda byłoby zmarnować. Kiedy więc własnego motyla zwanego marzeniem wypuszczamy na wolność, zawierzmy własnej intuicji, przyjmijmy za pewnik, że cały świat chce nam pomóc, by doleciał ów motyl do obranego przez nas celu.I tego Państwu i sobie życzę – czyli spełnienia marzeń.