
Pamiętam – spotkałam kiedyś na środku ulicy mężczyznę – stanęliśmy naprzeciwko siebie i po chwili wiedzieliśmy, że chcemy się poznać. Poszliśmy na kawę. Potem na jeszcze jedną i kolejną, a kiedy już zaczynaliśmy czuć coś więcej niż tylko ciekawość, wtedy…
Kiedy rozmawialiśmy ze sobą przez telefon nagle – w pustym pokoju, na dywanie – jakoś dziwnie podwinęła mu się stopa, przez co nadwyrężył ścięgna palców. Na kolejnym spotkaniu ze mną w kontekście tego zdarzenia powiedział ważną rzecz:
„Asiu, musisz wiedzieć, kim jestem i w co głęboko wierzę i o tym, jak wiele lat mojego życia poświęciłem na pracę nad duchową praktyką, na tzw. „pracę z procesem” (Proces Oriented Psychology). Wierzę bowiem, że nie tylko świat, ale też nasze ciało ciągle przekazuje nam informację o tym, co dla nas dobre lub nie. Dlatego kiedy rozmawiając przez telefon umawialiśmy się na dzisiaj, to… doznałem kontuzji stopy. Palce bolą mnie od 2 dni i nie pomagają mi masaże, ani jakiekolwiek maści, a to znak, że nie powinniśmy się dalej spotykać”.
Oniemiałam. Bliska zakochania z trudem pohamowałam własne rozżalenie i wycofałam się z tego potencjalnego związku. Ale gdy minęło kilka miesięcy, zyskałam szansę, by osobiście się przekonać, że moje ciało również do mnie przemawia.
Szłam na randkę – oczywiście z innym już mężczyzną i na prostej drodze – przewróciłam się i upadłam… na głowę. Przypomniałam sobie wtedy słowa tego pierwszego pana, tyle tylko że nie wierzyłam jeszcze wtedy w tego rodzaju „bajki”. Poszłam więc na randkę, udając, że przecież nic się nie zdarzyło. Po jakimś czasie bardzo zaangażowałam się w związek z owym drugim panem.
Trwało to kilka miesięcy. Wierzyłam całym swoim sercem, że to TEN mężczyzna, facet moich marzeń, bo przecież byłam już gotowa, czułam moc uczucia. Jednak z dnia na dzień coraz mniej ciekawości odnajdywałam w sobie, zamiast tego zaczynałam czuć znudzenie. Coraz mniej nas ze sobą łączyło, zaczynało brakować wspólnych tematów. Związek umierał, tak jakby nigdy nie miał zaistnieć lub też zadział się tylko po to, bym mogła się samodzielnie przekonać, że „praca z procesem” to potężne narzędzie poszerzające świadomość.
Jedną ważną myśl wyciągnęłam z tego zdarzenia, że zanim do naszej świadomości dotrze sens działań, które chwilę temu podjęliśmy, nasze ciało już wie wszystko, bo ono jako pierwsze zyskuje kontakt z naszą podświadomością, czyli odruchami i ukrytymi potrzebami lub tęsknotami.
Dlatego jeśli chcesz się o sobie dowiedzieć więcej, podejmij pracę nad wybudowaniem dialogu z własną podświadomością. Zacznij obserwować własne odruchy. Za każdym razem, kiedy coś istotnego będzie Ci się przytrafiać, zaobserwuj, jak na to reaguje twoje ciało, o czym ci ono mówi. Wzmocnij sygnały – napinając odpowiednie mięśnie, to ułatwi Ci rozszyfrować sens otrzymanych impulsów.
Zaufaj. Jeśli masz problem z nawiązaniem kontaktu sam bądź sama ze sobą, poświęć na tę „zabawę” odpowiednio długi okres i samodzielnie się przekonaj, co oraz ile tak naprawdę o sobie wiesz „bez wiedzenia”. Bo tak naprawdę od zawsze czujesz bez potrzeby analizy. Twoje ciało pozwala Ci kontaktować się z tzw. rzeczywistością. Warto o tym pamiętać i nauczyć się z tego narzędzia korzystać.