
Kilka dni temu powiedziałam bliskiej mi kobiecie: „Żyjemy w bardzo niezwykłych czasach”, a ona na to: „Wydaje mi się, że zawsze są wyjątkowe czasy”.
Pewnie ona ma rację, ale spójrzmy na to realnie.
Dorastałam w świecie, gdzie nie każdy miał luksus posiadania w domu telewizora, na którym były zaledwie 2 kanały. Raz dziennie puszczana była bajka dla dzieci przez jedyne 10 minut (no chyba, że był to weekend). Nieliczni mieli w domu telefon. Sama pamiętam, jak wyjechałam na kolonię na 3 tygodnie i w tym czasie nikt z rodziny nie miał ze mną kontaktu. Żadnej kontroli, żadnego tłumaczenia się. Pełna wolność i zaufanie – i moja i rodziców – że wszystko będzie dobrze. No bo jak ma być?



Pierwsze nagrane płyty z radia na magnetofon szpulowy – wielki i ciężki, jak waliza. Z delikatną taśmą, która potrafiła się zrywać.
Komuna była, czyli paszporty posiadali nieliczni.
Życie było realne – głównie na podwórku i w gronie ludzi, z którymi był kontakt.
Bieda i jedzenie na kartki.
Puste sklepy, gdzie swego czasu na półkach był tylko ocet.
Czysta abstrakcja.
Nie powiem 

Pamiętam, gdy jako nastolatka przestałam jeść mięso i przez długie lata nikt nie rozumiał idei wegetarianizmu. W knajpach były kluski (jak uprosiłam, to nawet bez skwarek mi podawali) i surówka. Kanapka z serem lub dżemem, a w ramach przyjemności jadało się oranżadę w proszku. Takie czasy były 

Ale tamten okres to też ogromny głód kultury i relacji. Czytaliśmy książki. Słuchaliśmy radia. Pożyczaliśmy sobie płyty i chodziliśmy na koncerty. Nie mieliśmy praktycznie żadnych gadżetów, więc sami musieliśmy stanowić wartość – zdobywać wiedzę, posiadać ciekawą osobowość i liczne znajomości.
A potem padł mur berliński i polska Solidarność zmieniła bieg naszej długiej historii niewoli. Otworzyły się granice i stopniowo wszystko uległo zmianie. Zaczęły pojawiać się korporacje. Coca-Cola, mcDonald’s i inne. Więcej pieniędzy. Lepsze samochody. Pierwsze telefony komórkowe. Coraz większe tempo. Niezliczone kanały w telewizji i internet, w którym można znaleźć dosłownie wszystko. Ale też kredyty. Brak czasu. Samotność, jakiej dotąd nie było…
I dziś po raz kolejny wszystko się znowu zmienia.
Na naszych oczach jeszcze jeden punkt zwrotny.
Jakby na to spojrzeć szerzej jest to ogólnoświatowa wojna biologiczno-chemiczno-mentalna. Mamy wspólnych wrogów. Nie tylko wirusa i kryzys, ale też zanieczyszczenie środowiska, 5G i strach. Jak patrzę na te wszystkie lata, to to, co się teraz dzieje jest dla nas prawdopodobnie największym wyzwaniem. Zewnętrzny świat, którego doświadczaliśmy rozpada się na drobne kawałeczki. Nie ma niczego pewnego – tylko my sami jesteśmy dla siebie na pewno.
Według mnie to czas, kiedy naprawdę trzeba zadbać o swoją energię, nie dać się wciągnąć w negatywy i nie stracić siły ducha. To czas, w którym powinniśmy zacząć słuchać siebie – najważniejszej dla siebie osoby i każdego dnia dawać sobie wszystko, co jest dla nas najlepsze.
PS – Tak na marginesie – naprawdę się zastanawiam, kiedy zaczniemy widywać na ulicy przybyszy z innych planet i wymiarów – czuję, że teraz jest to bardzo możliwe 




